pis

Gini bez komentarza zlozyla mape. Dookola mostku byl las, to prawda, lecz miejsce to lezalo w poblizu malego domu, w ktory dwa dni wczesniej byla razem z Pascalem.Kiedy wsiadla do wynajetego samochodu, jeszcze raz obejrzala mape, usilujac przypomniec sobie, jak wygladal teren. Tak, tu byl kosciol i cmentarz, gdzie czuwala razem z Pascalem, nizej zas, w dolinie, stal dom Hawthorne'a. Po drugiej stronie doliny rozciagal sie gesty las, otaczajacy kryjowke McMullena, a tutaj byl domek i droga, ktora prowadzila na miejsce.

Droga biegla jeszcze dalej. Po ciemku nie bylo tego widac, lecz na mapie zaznaczono, ze mniej wiecej piec kilometrow dalej laczyla sie z waska szosa. Ten punkt byl oddalony od miejsca smierci McMullena o jakies piecdziesiat metrow.

Przekrecila kluczyk w stacyjce, znowu wylaczyla silnik i jeszcze raz przyjrzala sie mapie. Granice posiadlosci Johna Hawthorne'a zostaly na niej wyraznie zaznaczone, wiec manicure ursynówwskazywalo na to, ze McMullen zginal niecaly kilometr od wysokiego kamiennego muru, biegnacego wokol wiejskiej rezydencji ambasadora. W przypadku czlowieka cierpiacego na obsesje na punkcie Hawthorne'a raczej nie bylo to bez znaczenia...

Zawahala sie i spojrzala na zegarek. Dochodzila druga. Jezeli zaraz zadzwoni do Anthony'ego Knowlesa, powinna przed zapadnieciem zmroku dotrzec do linii kolejowej i domku w lesie.

Znalazla budke telefoniczna i wybrala numer Christ Church. Uprzejmy portier poinformowal ja, ze doktora Knowlesa nie ma. Z samego rana wyjechal na trzydniowa konferencje do Rzymu. Nie, niestety, nie moze podac numeru telefonu...

Gini odwiesila sluchawke i oparla czolo o zimne szklo kabiny. Ulica pedzily samochody, deszcz znowu zaczal padac. Zaledwie dwa dni wczesniej przechodzila tedy z Pascalem, starajac sie wypelnic jakos czas do spotkania w Paradise Cafe. Na tamtym rogu Pascal spojrzal na nia i wzial ja za reke... Nagly bol zupelnie ja obezwladnil. Serce scisnelo sie z rozpaczy.

W torebce miala kartke z numerem telefonu domu, ktory wynajeli w St John'